Ładna muzyka, czyli… Playlista #2
Bat For Lushes – tak spokojnie i delikatnie, że czasami aż chce się spać. Nie na każdy dzień.
Branford Marsalis –tych Marsalisów spokrewnionych ze sobą muzyków, to trochę jest. Ten gra na saksofonie i wypuszcza się różne rejony jazzu i okolic.
Jake Bugg – gdy gra swoje surowe, męskie utwory nawiązujące do lat 60-tych, bluesa, to jest świetny. Kiedy próbuje śpiewać i grać numery pop, robi się żenująco.
Jon Anderson, Roine Stolt – pierwszy to głos Yes, a drugi to lider The Flower Kings. Razem nagrali długie, bogato zaarażnowane piosenki. Nienowoczesne – to nie jest obelga!
Rival Sons – bardzo lubię takie retro granie, ciężkie gitary i ładne melodie ze szczyptą psychodelii.
Paul Simon – płyty nagrywa rzadko, ale wciąż piękne…

Teddybears – znani głównie dzięki piosence z reklamy pewnego piwa. Do zabawy ok.
The Residents – muzyka dla odważnych i poszukujących słuchaczy. Długa kariera, ale kogo właściwie? Nie ujawniają się, bo sławę mają w …
https://www.youtube.com/watch?v=MTJJb1UqjuA
The View –Już dawno nie nagrali płyty, kariery dużej nie zrobili. A ja ich lubię. Zdolni Szkoci.
The Walkmen – takie sympatyczne pitu-pitu gitarowe, ale świeże, przestrzenne.
The Sight Below – łączą ambient i shoegaze z bardzo ciekawym skutkiem. Tylko za rzadko nagrywają płyty!
Bardzo przyjemne nuty, podobają mi się, a jedną to nawet na telefon ściągnę 🙂
Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do siebie! 🙂
Dziękuję, będzie więcej 🙂