Wiem, że niektórzy się już zorientowali, że recenzuję tu głównie książki, które mi się spodobały. Teoretycznie więc „Bezcenny” Zygmunta Miłoszewskiego również mi się podoba. Ale nie do końca…
Książka – bestseller, chwalona w recenzjach. Z czym czytelnik ma do czynienia? Ten thriller? książka przygodowa? mówi o losach piątki osób, które próbują rozwikłać jedną z największych tajemnic XX wieku, czyli odnaleźć obraz „Portret młodzieńca” Rafaela. Oprócz obrazu bohaterami są: doktor Zofia Lorentz, ekspertka Ministerstwa Spraw Zagranicznych ds. zaginionych skarbów kultury, Karol Boznański, marszand, Anatol Gmitruk przechodzący na wcześniejszą emeryturę major służb specjalnych i Lisa Tolgfors, szwedzka włamywaczka, specjalnie zwolniona na tę akcję z odsiadki w polskim więzieniu.
Ta superpiątka ma za zadanie odnaleźć wspomniany obraz, ale przy okazji wplątuje się również w drugą tajemnicę. Są obce siły, źli ludzie, powracająca we współczesność historia. Oczywiście jest również miłość i namiętność, no bo jakże bez nich żyć. Nawet jeśli się jest postacią fikcyjną. Jest szybkie tempo, niewiarygodne przypadki i wydarzenia.
Wiem, że mamy do czynienia z książką napisaną dla rozrywki, więc nie ma co się czepiać – to jest dobre czytadło.
Wspomniałem o drugiej tajemnicy, sekrecie, takim dodatku do poszukiwań obrazu. I ten wątek mnie rozczarował. Nie zdradzę oczywiście o co chodzi i jak się wszystko kończy, ale… Nie chodzi o to, że książka oskarża kogoś o coś, ale że zdejmuje zarazem odpowiedzialność z kogoś innego za straszne czyny. Wiem, nie jest to powieść historyczna, ale nawet w powieści jest to niemoralne. A nie daj Boże, żeby ktoś uwierzył, że tak było naprawdę! A naiwnych nie brakuje…
Słowem – przeczytajcie, pamiętając, że to tylko fikcja i bawcie się dobrze.
