Zgodnie z obietnicą, przedstawiam kolejne sposoby dyscyplinowania dzieci bez użycia kary.
4. Zaproponuj wybór
To jeden z moich ulubionych sposobów. Może dlatego, że często jest po prostu skuteczny. Do tego ma dużą wartość wychowawczą. Kiedy dziecko zachowuje się nieodpowiednio, zamiast je karać, dajemy wybór. Proste albo… albo… potrafi czasem zdusić spór w zalążku. Daje dziecku poczucie odpowiedzialności za swoje decyzje – to w końcu jemu zostawiamy wybór! I to jest wielka nauka w małych sytuacjach. Nasze życie składa się w sporej części z podejmowania decyzji. Czasem jest to bardzo trudne zadanie. Jeśli chcemy, by nasze dzieci dobrze i mądrze sobie z nim radziły, uczmy je tego od najmłodszych lat. Wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie… Na pewno wielu z nas zna rodziców, którzy we wszystkim wyręczają dzieci, nie liczą się z ich zdaniem, bo przecież wiedzą lepiej, narzucają swoje zdanie nawet w najdrobniejszych sprawach. A potem się dziwią, że dzieci są takie niesamodzielne, albo że się z wszystkiego wycofują, bo nie są pewne swoich umiejętności, albo, gdy tylko się na to odważą, zaczynają się buntować. Można tego uniknąć. Do tej nauki można wykorzystać nawet niewłaściwe czy męczące zachowanie dziecka.
Przykład z pokoju małej dziewczynki, która ubiera się do przedszkola i wyrzuca z szafy wszystkie rzeczy, bo nie wie, w co się ubrać (niektórym z nas zostaje tak na długie lata, ale to już inna historia). Przychodzi mama i zaczyna pospieszać córkę. I wtedy się zaczyna (kto zna z życia, ten wie…). Sytuację można rozładować, dając dziewczynce wybór. Mama proponuje załóżmy dwie sukienki i mówi ta albo ta, decyduj! Żeby odwrócić uwagę córki od reszty rzeczy można dodać jakiś krótki opis np. albo ta, bo ładnie ci w zielonym, albo ta, bo bardzo ją lubisz. Wybierz którąś.
Jeśli dziecko biega w supermarkecie i robi wiele zamieszania, można dać mu konkretny wybór: albo idzie obok ciebie, albo wsadzisz go do wózka. Należy zwrócić uwagę dziecka, że decyzja należy do niego (bo przecież naprawdę tak jest). Jeśli dalej nie będzie odpowiednio się zachowywać, to… przejdź do punktu następnego.
————————————————————
WIĘCEJ PORAD ZNAJDZIESZ RÓWNIEŻ W PUBLIKACJI AUTORKI TEGO ARTYKUŁU IZABELI PUFAL PT.‘SPRÓBUJ MNIE ZROZUMIEĆ”>>>
————————————————————
5. Daj dziecku odczuć konsekwencje złego zachowania.

Tę metodę stosujemy najczęściej wtedy, gdy wcześniejsze okazały się mało skuteczne. Polega ona na realizacji zapowiedzianych wcześniej konsekwencji. Sprawą kluczową, powtarzaną we wszystkich publikacjach dotyczących wychowania jest właśnie konsekwencja. Działa to nawet na dorosłych przestępców, więc tym bardziej na dzieci. Badania naukowe dowodzą, że przestępcy bardziej niż wysokości kary obawiają się jej nieuchronności. Mniejsze wrażenie robi na nich surowa kara, jeśli wiedzą , że są raczej małe szanse na ich złapanie i ukaranie. Natomiast kiedy prawdopodobieństwo trafienia w ręce wymiaru sprawiedliwości jest bardzo duże, obawiają się nawet małej kary. Jak to wygląda w przypadku dzieci? Dość podobnie. Jeśli ostrzegamy, że konsekwencją za złe zachowanie będzie np. tygodniowy zakaz gry na komputerze, a potem odpuszczamy, bo nie chce nam się tego pilnować, to sami pod sobą kopiemy dołek. Dziecko nie będzie się liczyło z naszymi zapowiedziami, bo nauczy się, że tego nie dopilnowujemy. Lepiej w takiej sytuacji nałożyć dzień czy dwa szlabanu na komputer, ale wtedy konsekwentnie przypilnować, żeby był on zrealizowany. Najczęściej osoby narzekające „moje dzieci nigdy mnie nie słuchają i robią co chcą” to ci z rodziców, którzy nigdy nie są konsekwentni. Dzieci bardzo szybko się uczą, kogo trzeba słuchać, a kogo nie. Zależy to od naszej konsekwencji. Jeśli więc dziecko w supermarkecie nadal biega i nie idzie obok Ciebie, wsadzasz je wózka, mówiąc przy okazji, dlaczego tak się dzieje: Miałeś do wyboru: idziesz obok mnie lub wkładam Cię do wózka. Widzę, że wolisz wózek. I choćby dziecko się buntowało i urządzało sceny, bądź konsekwentna/y! Dziecko musi mieć pewność, że jak coś powiesz, to tego dotrzymasz.
Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na kilka spraw.
Po pierwsze – mądrze wybieraj konsekwencje, jakie ma ponieść dziecko za niewłaściwe zachowanie. Muszą być one adekwatne do przewinienia. Nie można ciągle, za wszystko nakładać zbyt dużych konsekwencji! Są osoby, które używają tej metody tylko po to, żeby ograniczyć aktywność dziecka do minimum. Ma się wtedy wrażenie, że każą dziecko za jego naturę, za fakt bycia dzieckiem! Dla niech priorytetem jest zasada, żeby dziecko nie przeszkadzało. Za nic mają potrzeby poznawcze i społeczne dziecka. Przeszkadza im zabawa w piaskownicy, bo się maluch pobrudzi. Przeszkadzają inne dzieci, bo są nie takie jak trzeba (mój syn nie będzie się bawił z chłopcem z takiego domu) itd. itp. Myślę, że należy to mocno podkreślić – żadna z tych metod nie jest dobra, jeśli motywacją rodziców jest nie jest dobro dziecka! Jak wszystkie techniki i metody, choćby najlepsze, źle wykorzystane, mogą obrócić się przeciwko nam i dzieciom. Stosowanie czegokolwiek nie zwalnia nas z myślenia!
Po drugie – zawsze uprzedzajmy dziecko o konsekwencjach, które je czekają. Tym właśnie różni się konsekwencja od kary. Kara jest czymś niezapowiedzianym, często wynikającym ze złości lub chęci odwetu. Konsekwencja szanuje wolność dziecko, bo to jemu zostawia wybór. Dziecko wie, że może zrobić inaczej. Wie też, że jeśli postąpi źle, to samo skazuje się na takie a nie inne konsekwencje. Ma wtedy o wiele mniejsze pretensje, bo miało wpływ na sytuację. A że wybrało tak a nie inaczej… Jeśli chcemy wychować człowieka skrajnie nieodpowiedzialnego wystarczy, żebyśmy byli skrajnie niekonsekwentni. Niekonsekwencja polega też na tym, że nie mamy jakby środka. Jesteśmy ulegli lub agresywni. Czasem dzieci, zapytane o zasady panujące w domu odpowiadają, że zależy to od humoru taty/mamy – jak ma dobry humor, to można w zasadzie wszystko, a jak zły, to wtedy za najdrobniejsze przewinienie są kary i nieprzyjemności. Zasady i konsekwencje nie mogą być zależne od naszego humoru i nastroju. To mają być mądre, przemyślane, pomocne w wychowaniu reguły. Tylko taka stałość daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Znów posłużę się badaniami – bezpieczniej w rodzinie czują się te dzieci, w domach których panują mądre zasady niż te, którym na pozór wszystko wolno. Te dzieci czują podskórnie, że to wcale nie jest dobre, że może dorosłym na nich nie zależy, skoro nie chcą zadać sobie trudu wychowywania.
Wracając do dziecka biegającego po supermarkecie – gdy następnym razem będziesz wychodzić do sklepu, możesz nie zabrać ze sobą dziecka. Gdy zapyta, dlaczego nie może pójść z Tobą, poproś, żeby samo na to pytanie odpowiedziało. Dziecko prędzej czy później domyśli się, że powodem Twojej decyzji jest jego iewłaściwe zachowanie. Pewnie obieca poprawę. I dobrze. Nie oznacza to jednak, że zaraz masz je ze sobą zabierać. Powiedz, że jeszcze będzie miało niejedną szansę udowodnienia poprawy, ale musi na to jeszcze trochę poczekać.
Autorka: Iza Pufal