„Małżeństwo to coś takiego jak psia buda z dwoma otworami. Można do niej wejść i wyjść z którejkolwiek strony, niczego to nie zmieni.” Haruki Murakami

Mam nadzieję, że to pogląd nie samego pisarza, ale którejś ze stworzonych przez niego postaci. Mam nadzieję dlatego, że to oczywista nieprawda. Te zdania są do tego dość niejasne, więc domyślam się tylko o co w nich chodzi. Zarówno małżeństwo jak i dłuższy, „poważny”, związek, to jednak nie jest ani psia buda, ani poczekalnia na dworcu. Nie można ani do małżeństwa wyjść ani wejść bez jakichś skutków, konsekwencji dla każdej ze stron. Można oczywiście taki efektownym powiedzeniem deprecjonować wartość związku, podkreślać, co?, jego małą wartość dla tworzących go ludzi? Być może istnieją osoby, dla których bycie z kimś, nawet długoletnie, jest nieistotne. Tylko czy zapytali drugą stronę jak ona, on, czuje się w takim związku? Czy są na tyle odpowiedzialne, że myślą o skutkach takiego traktowania związku i innych? Nie ma problemu, gdy dobiorą się parę dwie osoby a takich poglądach, jak te zawarte w cytacie. W momencie jednak gdy jedna osoba chce stworzyć trwały związek, a drugiej jest to obojętne i nie stara się, to dochodzi albo do rozstania z dużymi kosztami emocjonalnymi dla strony zaangażowanej, albo do ciągłych konfliktów, które niczego nie rozwiązują, bo nie zmieniają one mentalności.
Haruki Murakami ułożył więc zgrabne zdania na temat małżeństwa, ale jego diagnoza jest błędna.
Małżeństwo jako związek dwóch osób ze swoim dawnym zwyczajem, „obrazem”, czy jak to inaczej nazwać, już nie jest takie samo. Zmieniają się czasy, inne oczekiwania ze strony społeczeństwa, wobec samych siebie. Wszystko można rozwiązać – to staje się łatwiejsze, nie ma już tak na 100% na dobre i na złe. Może i dobrze, że powstało coś takiego jak instytucja „negocjatora”. Tylko czy to aby nie za późno, gdy już w głowach myśl o rozstaniu? To temat rzeka, tak wiele aspektów jest i aby choć naruszyć jeden – wpis byłby za długi. Kształtujemy się: w rodzinie, w społeczeństwie, w danej kulturze, infekowani jesteśmy przez informacje z internetu, telewizji, świata wirtualnego – gier. No i jak tu stworzyć małżeństwo? Przecież każdy chciałby aby było doskonałe. A może właśnie to, pragnienie doskonałości psuje nam wszystko? Bo tu nie chodzi o doskonałość, tylko o dopełnienie się dwóch pierwiastków, czy istot, o ewolucję w małżeństwie. To tak w telegraficznym skrócie – takie tam moje dumanie.
Warto jednak przynajmniej dążyć do doskonałości, im ambitniejsze cele, tym ambitniejsze działania. A zarówno gdy powstaną konflikty jak i niestety dochodzi do rozstania można skorzystać z pomocy mediatora, np. mojej (mam uprawienienia).