Wiele jest przejawów końca naszej cywilizacji. Niechybnie i szybko odejdziemy do historii. Czy ktoś będzie nas chociaż pamiętał? Wątpię. Mogę podać tysiąc przykładów, że europejski model życia, infekujący zresztą różne kraje w innych rejonach świata, to równia pochyła. Skończymy jak uczestnicy programów typu big brother – chwila zabawy, głośny upadek i powrót do pracy w fabryce płatków owsianych. I te krępujące spojrzenia współpracowników, którzy przez cały miesiąc oglądali twoje dupsko na 42 calowym telewizorze. Na szczęście do fazy wstydu Europejczycy nie dotrą, ponieważ wcześniej wymrą.
Kolejnym sygnałem, że za chwilę nas nie będzie, jest dyskryminacja z powodu płci w przedszkolu, której ja i ojcowie innych dzieci jesteśmy ofiarami. To tylko przykład, ale jak znamienny!
Na początku nie zauważyłem niczego niepokojącego. Ot, swoim trybem jak co roku pewnie, odbywały się różne uroczystości, obchodzono święta, rocznice i inne dziwne dni. Sprzątanie świata dzieciaki realizowały przed budynkiem przedszkola sprzątając to, co przedtem same powyrzucały. Znam prostszą metodę na utrzymanie porządku, czyli nieśmiecenie, ale co tam! Pewnie czuły się z siebie dumne.
Potem odbyło się spotkanie z malarką. Jeszcze nie pytałem dlaczego nie z malarzem, ale na dwoje babka wróżyła, pewnie jakakolwiek kobieta malarz była bliżej pod ręką, niż malarz mężczyzna.
Kiszenie kapusty i ogórków pominę, bo płeć była tu reprezentowana fifty- fifty. Przecież to w końcu pan ogórek i pani kapusta. Później doszedłem do wniosku, że było to raczej maskowanie się i próba zmylenia przeciwnika. Taki zabieg taktyczny sfeminizowanej grupy pracowniczek przedszkola. Czyli nawet w czasie wojny mężczyźni już nie będą potrzebni!
Coś, co na pierwszy rzut ucha mogło wydawać się zboczonym męskim zajęciem w pokazywanie, a co nazywało się „Nasze instrumenty”, okazało się po prostu wyrabianiem instrumentów z czego się da. Mało męskie zajęcie, ale ponieważ nie mam nic przeciwko muzyce, a wręcz przeciwnie, to dzieciak zrobił instrument z byle czego. I był do niczego. Instrument, nie dzieciak.
Bal karnawałowy, czyli uprawianie najgłupszego zajęcia na świecie, jakim jest taniec, to był kolejny sygnał, że męskość to słowo w przedszkolu na cenzurowanym.
Wizyta w zakładzie fryzjerskim to już było jawne rzucenie rękawicy. Wyzwanie rzucone ojcom wszystkich dzieci, którzy doskonale wiedzą, że fryzjerem zostaje albo kobieta albo gej. Trzeciej opcji, tak jak trzeciej płci, nie ma. I wie to każdy Polak.

Konkurs plastyczny oczywiście, jakżeby inaczej, był o kobiecie! Swoją drogą Pani Wiosna, jak każda kobieta, jest kapryśna, i w tym roku pokazała swoje humorki, zaczynając się w maju. Kij jej w oko i kawał szkła, nigdy nie lubiłem wiosny, zawsze wtedy czuję się jakiś taki osłabiony.
I oto nadszedł Dzień Matki. Cały miesiąc dzieciaki ćwiczyły swój występ zdyscyplinowane jak armia francuska w tysiąc dziewięćset czterdziestym. Nic nie wychodziło na próbach, nic nie wyszło w trakcie finalnego przedstawienia, ale matki i tak były zachwycone. Ktoś powiedział, że miłość jest ślepa. I głucha, ponieważ śpiewy tej gromady wypłoszyły wszystkie ptaki w promieniu 10 kilometrów. A matki jakby nic nie słyszały! Nie do wiary, że wytrzymały to bez zatyczek do uszu i ataków paniki.
Dzień Matki minął, zbliżał się Dzień Ojca. Nie to, że bardzo chciałem obejrzeć jakieś przedszkolne przedstawienie i na jego skutek na stałe ogłuchnąć, to nie to. Miło jednak byłoby, gdyby dzieci pod światłym przewodnictwem swoich pań, obeszły Dzień Ojca tak jak Dzień Matki. I obeszły, ale bokiem.
Nie zdarzyło się nic, oprócz mojego pytania czy tylko ja nie dostałem zaproszenia na obchody Dnia Ojca. Panie bez żadnego skrępowania przyznały, że nie organizują nic z okazji tego święta, ponieważ po pierwsze 23 czerwca to właściwie koniec roku, a po drugie to i tak ojcowie by nie przyszli. Zabrakło im odwagi, żeby powiedzieć prawdę: wy faceci, nie jesteście już nam do niczego potrzebni, nawet jako ojcowie. Padły argumenty, które nawet biedronka by zbiła. Jaki koniec roku jest 23 czerwca? Szkolnego? Akademickiego? Chińskiego? Przecież przedszkola pracują cały okrągły rok! I co to za argument, że ojcowie i tak się nie pojawią? A skąd to wiadomo, przeprowadzono jakąś sondę, bo mnie nikt nie pytał! Wybory też są organizowane regularnie, choć mało kto się na nich pojawia, ale nikt z tego powodu nie rezygnuje z demokracji. A panie z przedszkola podważyły w ten sposób sens mojego istnienia jako faceta.
W obawie o własne życie wyszedłem stamtąd nie odwracając się tyłem do tych kobiet. To był blitzkrieg, zostałem pokonany w pierwszej sekundzie pierwszej rundy i nawet nie miałem szansy nikomu odgryźć kawałka ucha!
Nie jestem paranoikiem, ale uznałem, że to jest ogólnoświatowy spisek! Panowie, trzeba powiedzieć to sobie jasno: nie jesteście potrzebni nawet swoim dzieciom! Zrobiliście swoje, możecie pójść we mgle i zachodzącym słońcu w stronę horyzontu a nikt po was nie zapłacze! To smutny koniec mężczyzn i początek końca naszej cywilizacji. Mówiąc naszej, mam na myśli cywilizację ludzi płci obojga.
Najgorsze, że mówiąc o tym wszystkim własnej osobistej żonie, spodziewałem się jakiejś reakcji. Stanięcia w obronie. Poparcia. Westchnięcia chociażby.
A zapanowała złowieszcza cisza.