Dzień Teściowej obchodzony jest 5 marca, a jego początki to podobno zamierzchłe lata 80-te. XX wieku oczywiście. Wikipedia podaje, że święto to powstało by wyrazić szacunek i wdzięczność wobec teściowej (świekra po naszemu).
To ja się grzecznie pytam czy ktoś widział kogoś, kto jest za coś wdzięczny teściowej? Takie cudo chyba nie istnieje, a jeśli ktoś tak mówi, to oczywiste jest, że mówi tak ze strachu. Przed teściową oczywiście.
Dalej czytamy, że początkowo święto to miało charakter medialny (a jakie święto teraz nie ma takiego charakteru?), ale obecnie traktowane jest w Europie (tak, to ten kontynent z umierającą cywilizacją) jako ważne święto rodzinne.
To ja się znowu pytam, i znowu grzecznie, od kiedy to teściowa jest rodziną? Przecież nawet żona czy mąż to obca osoba, a co dopiero ich matka!

Nic się nie zgadza. Z moich obserwacji wynika, że Dzień Teściowej to jeszcze jedna okazja, żeby sobie z teściowych pożartować, sypnąć starymi jak sama teściowa dowcipami i poznęcać się nad własną teściową. I to tyle.
Pozostaje jeszcze jedna sprawa. Otóż jakoś nie widzę, żeby obchodzono Święto Teścia. A dlaczego? Nie wiem, może teściowie nie są tak medialni jak ich żony? Może nikt po prostu nie zawraca sobie głowy teściami, bo mężczyźni to przecież takie ciche zwierzątka, siedzą po kątach i tylko wzdychają, gdy słyszą co ich żony mówią.
Apeluję więc, aby jednak obchodzić Święto Teścia, żeby można było również z nich pożartować, sypnąć starymi jak sam teść dowcipami i poznęcać się nad własnym teściem.
Bo teść też człowiek, niech ma coś z życia.
Najpierw sądziłam, że to wpis na poważnie, ale na szczęście dla Ciebie domyśliłam się, że to wszystko żarty i ironia. Łobuzie jeden 🙂