Zacznę od poprzedniej książki Daniela Kaldera, która jest łatwiejsza do scharakteryzowania. Otóż napisał on książkę pt. „Zagubiony kosmonauta. Zapiski antyturysty” zgodnie ze wymyślonym przez siebie kodeksem Antyturysy.
Kodeks Antyturysty:
„Antyturysta unika miejsc uważanych za atrakcyjne.
Antyturysta gardzi wygodami.
Antyturysta z ochotą cierpi głód, halucynacje i pobyty w gównianych hotelach.
Antyturysta wypatruje zamkniętych bram i zrujnowanych budowli.
Antyturysta ma gdzieś butne przechwałki śmiałków, którzy nawiedzają strefy śmierci w rodzaju Afganistanu. Jedyne, co tkwi w tych facetach, to pycha i przechwałki.
Antyturysta wybiera się zawsze w niewłaściwą porę roku.
Antyturysta od tego, co żywe, woli to, co zdechłe.
Antyturysta jest skromny i stara się nie leźć w oczy.
Antyturystę interesują tylko ukryte historie, pyszne, choć zapomniane rzeczy, artystyczne ohydztwa.
Antyturysta szuka piękna na zwykłej ulicy.
Antyturysta wierzy, że można podróżować w kółko, a i tak się niczego nie zrozumie.
Antyturysta przedkłada myślowy chaos nad oświecenie.
Antyturysta miłuje prawdę, ale nie wzgardzi i kłamstwem.
Zwłaszcza własnym.”
I tamta książka dokładnie pokazywała Rosję i przyległości oczami tego Szkota, który był Antyturystą doskonałym. A książka jest świetna.
Druga książka, czyli „Dziwne teleskopy”, była już pisana z pozycji faceta z zachodu Europy, który 10 lat mieszka w Rosji.
W swoich opowieściach starał się przedstawić diggersa Wadima, który eksploruje podziemną Moskwę, Eduarda i sprawy związane z egzorcyzmami, sektę Wissarionitów na czele z Siergiejem Toropem vel Chrystusem z Syberii vel Wissarionem i Mikołaja Sutjagina, który zbudował drewnianą wieżę.
Oczywiście ci bohaterowie są ważni, ale ważniejszy chyba jest sam proces opowiadania. Tym bardziej, że nie do końca można być pewnym, co jest prawdą a co zmyśleniem autora.
Dla zachodniego czytelnika te wszelkie dziwactwa, które Kalder opisuje, będą z pewnością ciekawsze, niż dla nas, ludzi wschodu, bo my mamy to na co dzień.
Drugim minusem z pewnością jest objętość książki. Przydałby się lepszy redaktor, który skróciłby książkę o połowę. I nie straciłaby nic ze swojej wartości.
Bo koniec końców, pomimo powyższych zastrzeżeń, to dobra książka, w której autor realizacje konsekwentnie swoje zamierzenia. To jest książka o niczym: o tym co się nie wydarzyło, co się nie dzieje i co się nie zdarzy. Ale taka miała być.
Jeśli jednak lubisz opowieści dziwnej treści, to polecam. Tym bardziej, że w książce, obok szczegółowych relacji ze wszystkiego, znajdziesz również wiele smakowitych fragmentów, sporo zabawnych scen i zdumiewających typów.
A do tego bardzo trafne przewidywania co do przyszłości Ukrainy.
Rosjanie oczywiście powiedzą, że ich duszy nikt nie jest w stanie zrozumieć, ale wydaje się to po prostu przesadą. By czy dziwactwa koniecznie należy rozumieć?
