A teraz drogie dzieci opowiem Wam, nie, nie bajkę. Opowiem Wam jak to jeszcze niedawno, przynajmniej dla mnie, było.
Otóż w czasach przed internetem… I znowu potrzebny wtręt: tak, kiedyś internet nie istniał! Po prostu go nie było i dopiero trzeba go było wymyśleć i zrobić. Nie istniał od początku świata, choć może Waszego i owszem.
Otóż w czasach przed internetem istniała papierowa prasa. W sensie gazety i inne czasopisma, które były drukowane na papierze. Szło się do kiosku i kupowało ulubione tytuły, albo czekało na listonosza, żeby przyniósł zaprenumerowane egzemplarze czasopism. A w jeszcze dawniejszych czasach nie było wcale pewne, że kupię w kiosku gazetę, którą chcę, albo że prenumerata przyjdzie na czas. O nie! Brakowało papieru, na którym drukowano prasę, a poczta potrafiła dostarczyć gazetę codzienną z pięciodniowym spóźnieniem!
Gazeta już przeczytana mogła służyć różnym celom.
Gdy papier był miękki, cięło się ją i zanosiło do wychodka, żeby służyła w zastępstwie papieru toaletowego, bo PRL nie potrafił go produkować. A poza tym, patrz wyżej, przecież brakowało papieru.

Gazeta mogła posłużyć również jako materiał izolacyjny, dekoracyjny i magazynowy. Owijało się na przykład w nią różne przedmioty, żeby je takie ładne komuś dać lub przechowywać.
Po upadku jednego systemu, nastał kolejny, w którym był papier i drukowano dużo. Informacje okazywały się bardziej wiarygodne, internet jeszcze nie istniał, więc artykuły szczególnie ciekawe, przydatne lub z informacjami inaczej niedostępnymi, wycinało się lub wyrywało i…
składowało na każdej wolnej półce, w każdej pustej dziurze, w piwnicy i na strychu. Osoby szczególnie żądne wiedzy miały całe gazety i czasopisma, zbierały roczniki i nosiły je do oprawienia. W domach można było zobaczyć usztaplowane gazety, wyzierające ze wszystkich kątów. Szukanie konkretnego artykułu mogło trwać bardzo długo. Im ktoś miał gorszą pamięć, tym dłużej to trwało. A gdy się go nie znalazło, pozostawało udać się do czytelni. Czym były czytelnie? O tym kiedy indziej. Od czasu do czasu papierowe wieże kogoś przygniatały, albo uniemożliwiały dostęp do lodówki. Wtedy z pomocą wkurzonych domowników i ze łzami w oczach, wynosiło się zebrane gazety do śmietnika. Chyba, że udało się w tajemnicy schować je na strychu lub w piwnicy…
Tak, tak było! Wiem, że trudno w to uwierzyć. Podobno, jeśli dobrze poszukać, to osoby kupujące i zbierające czasopisma można jeszcze znaleźć. Czyżby nie wierzyli, że w internecie można wszystko znaleźć? Czyżby wątpili w potęgę sieci, w której prędzej czy później lądują wszystkie płody ludzkiego umysłu? A czy aby na pewno tak jest?!
Kto się przyzna do zbierania gazet?!