Usobienie Złośliwości, czyli ja.
Przełom zimy i lata, bo umówmy się wiosna gdzieś zaniknęła jako pora roku, tak jak wcześniej przedwiośnie, to przełom ten nie nastraja do pracy, oj nie nastraja. Samą myślą o upałach jestem zmęczony.
No i te prace ogródkowe. Miło jest od czasu do czasu pogrzebać w ziemi, przypomnieć sobie swoje chłopskie pochodzenia, ale ja tego nie czuję. No za cholerę nie czuję. Kury to grzebanie w ziemi mają we krwi, u mnie gdzieś to zanikło. Co roku zastanawiam się co trzeba robić, choć nie zmienia się to od lat, to kopanie, wyrywanie, sianie, zbieranie. Przecież to jak z nudną pracą – w kółko to samo. A jak i tak zawsze zapomnę co kiedy i jak. Jestem chyba typem, jak mu tam, konika, który grał całe lato a zimą nie miał co jeść. A mrówa harowała i miała zapasy. Wolę zbierać niż siać, a nawet wolę żerować na innych niż zbierać, bo i przy zbieraniu się męczę.

A męczy mnie wszystko, oprócz pracy fizycznej również praca umysłowa. Dlatego unikam pracy jako takiej jak tylko mogę! Nie leży ona w mojej naturze. A przecież pochodzę z rodziny, w której ciężką pracę się ceniło i ceni. Mam jakiś defekt, a może znaleziono mnie w kapuście. Choć biorąc pod uwagę mój stosunek do ziemi, to bocian, który mnie w niej umieścił, po prostu sobie ze mnie zakpił.
Jedyne co lubię, to uzewnętrzniać swój charakterek, czyli kpić z innych. Bo ja złośliwy jestem niesłychanie a dzieci zjadam na śniadanie. Lubię sobie pojeździć po innych, to jest łatwe dla mnie: spojrzę na kogoś i wiem, jakie ma wady, jakie zalety, co mogę wyśmiać, co najbardziej zaboli. Fajna zabawa takie naśmiewanie się z innych, nic nie kosztuje a przynosi mi tyle radości!
A jeśli chodzi o radość to mnie cieszy byle co. Nie mam dużych wymagań, więc jestem ze wszystkiego zadowolony. Naprawdę! Ptaszek, muszelka, coś sfermentowanego i jestem szczęśliwy!
PS. Oświadczam, że przy pisaniu tego tekstu nie wspomagałem się ani alkoholem, ani narkotykami ani innymi środkami zmieniającym świadomość. Co chyba tylko do końca mnie w waszych oczach pogrążyło, prawda?