Byłem przekonany, że będzie to zwykła biografia pióra dziennikarza radiowej Trójki Piotra Stelmacha. Opis życia i twórczości Grzegorza Ciechowskiego, jednego z tych muzyków i tekściarzy, którzy tak mocno wpłynęli na polską scenę muzyczną. A „Lżejszy od fotografii. O Grzegorzu Ciechowskim” to książka, którą napisało kilkudziesięciu rozmówców Stelmacha, którzy opowiedzieli mu o swoich kontaktach z Ciechowski. Dziennikarz dodał tylko wstępy do rozdziałów porządkujące pewne kwestie.
Swoimi wspomnieniami postanowili podzielić się ludzie, którzy znali Ciechowskiego, rodzina (oprócz pierwszej i trzeciej żony), przyjaciele, muzycy, artyści. Nazwiska zajmują cztery strony.
W 152 rozmowach ludzi ci mówili nie tylko o Ciechowskim, ale również o sobie, na przykład przypisują sobie różne zasługi. Ciekawe czy zasłużenie? Opisują życie i twórczość artysty, sukcesy i porażki. Dowiadujemy się, jakim był człowiekiem, mężem, ojcem, przyjacielem, artystą. Co go inspirowało, denerwowało, co lubił, kochał, a czego nienawidził.

„Lżejszy od fotografii. O Grzegorzu Ciechowskim” to bardzo ciekawa książka, która dopełnia obraz Ciechowskiego, jaki znaliśmy ze sceny i oficjalnych wypowiedzi. Niestety osoby, które w ogóle lub słabo znają muzyka, mogą mieć problemy z rozeznaniem się w jego biografii, bo przecież mamy w książce tylko wspomnienia. Drugie moje zastrzeżenie jest cięższego kalibru.
Piotr Stelmach postanowił bowiem zastosować w książce odwróconą chronologię. Książka zaczyna się śmiercią Ciechowskiego, a kończy jego narodzinami. Książka ma 44 rozdziały, czyli tyle, ile lat miał Ciechowski w chwili śmierci, a rozdziały są numerowane od ostatniego. Trudno się czyta, gdy pojawiają się wypowiedzi ludzi i zdarzenia z przeszłości Ciechowskiego, które dopiero poznamy! Czytelnicy słabiej znający przebieg życia i kariery muzyka mogą czuć się zagubione. Nie akceptuję tego pomysłu, utrudnia on czytanie i cieszenie się z lektury.
Książki o Republice powstały, więc czekam na zwykłą, nieudziwnioną, biografię Grzegorza Ciechowskiego. Choć i tę książkę przeczytałem z zaciekawieniem.