Tłum jest potężny, a ja nie lubię przebywać nawet w pobliżu kilku osób. A tu przewalają się tysiące ludzi. Jestem tutaj, ponieważ żona powiedziała idziemy. I jesteśmy, choć ja czuję się coraz gorzej.
Żona macha. Macha gdzieś tam w przód tego pochodu, nie widzę do kogo, ale macha energicznie, z uśmiechem na twarzy i, jak to mówią, choć to wyrażenie bez sensu, uśmiechniętymi oczami. A oczy ma piękne. I całą resztę też.
Pytam, kochanie do kogoś kiwasz? Nie odpowiada, przestaje na chwilę, ale znowu zaczyna z jeszcze większą energią.
Nie to, że jestem bardzo ciekawy, mówię, ale mogłabyś mi powiedzieć kogo tam widzisz, bo ja nie widzę nikogo znajomego.
Milczy, trochę przyspiesza, próbując przebić się przez tę ciżbę.
Zaczyna mnie to denerwować, więc opanowując się, pytam grzecznie, do kogo kiwasz? Czy to taka tajemnica, czy jakiś ponadludzki wysiłek dla ciebie, czy może masz mnie gdzieś i postanowiłaś mnie ignorować?
Spogląda na mnie jakby chciała powiedzieć, no właśnie, jakby nie chciała nic powiedzieć. I nie mówi.
Podnoszę głos, bo może okrzyki tych troglodytów obok mnie zagłuszają i ona po prostu mnie nie słyszy. Machasz, żeby odpędzić muchy, gołębie, chyba nie, machasz do kogoś, więc chciałbym wiedzieć, do kogo, mówię. Co to za tajemnica, do cholery, ja jako twój mąż, chyba ma prawo wiedzieć takie rzeczy, a może nie, może mężowie nie mają już żadnych praw! Może parlament przegłosował taką ustawę i nie powinienem żądać od ciebie łamania prawa, co?! Czy byłabyś tak miła i poinformowała mnie do kogo machałaś, pytam milszym głosem, bo myślę, że może taka strategia będzie skuteczna.
Spogląda na mnie, ale nie potrafię już nic odczytać z jej twarzy. Nie potrafię w tym momencie, czy może utraciłem tę zdolność już wcześniej? Nie wiem. Dla mnie twarz mojej żony w tym właśnie momencie nie wyraża nic.
Jesteś bezczelna i chamska, ale nie mów, nie mów, ja już wiem, do kogo machałaś! Podnoszę głos, momentami dziwni mi się załamuje. Kiedyś, dla dodania odwagi i udowodnienia moralnej wyższości, każdy facet na moim miejscu, trzasnąłby babę i już. Ale teraz nie wolno, przyszła unia i zakazała, nikt publicznie kobiety nie bije i jej wątroba gnije! Co za czasy, co za obyczaje!

Wiesz, kochanie, staram się to mówić tak, aby ironie w moim głosie zwalała z nóg, gdyby to było lata temu, to pewnie machałabyś do Marksa, Engelsa, Lenina na wielkich portretach, albo do partyjnego bonzy na mównicy, ale zauważyłaś chyba, że to minęło, więc musiałaś machać do kogoś żywego a i żadnego sekretarza partii nie widzę, więc, tu robię triumfującą minę, wiem do kogo kiwałaś swoją rączusią. Do jakiegoś faceta!
Zaczynam się trząść, to nerwy, zawsze byłem wrażliwy. Próbuję dotrzymać jej kroku, bo dość szybko posuwa lawirując między ludźmi. Teraz zauważam, że i w latach posuwa się szybko, szybciej, niżbym chciał. Kto by chciał, żeby machała do niego kobieta w takim wieku? Jakiś desperat chyba. Chyba, że jakiś młodszy, przystojniejszy, bogatszy ode mnie, bo w końcu i ja mam jakieś zalety, więc jak już ma odchodzić, to do lepszego ode mnie…
Odchodzić? Dlaczego miałaby odchodzić, tylko pomachała do kogoś, a że milczy, to jeszcze o niczym nie musi świadczyć. Nie musi, ale może i prawdopodobnie świadczy, bo milczy w moją stronę, w stronę swojego męża od lat wielu.
Sam już nie wiem czy denerwuje mnie jej zachowanie czy moje nagle przeszywające mnie myśli. Jak tak może, w tym tłumie mogą być znajomi, mogą widzieć jak mnie tak ignoruje, jak tylko patrzy, nie mówi i macha do innego! Czuję, że się czerwienię ze złości, stresu i wstydu, że własna osobista żona mną tak pomiata publicznie.
Idą ludzie, ona idzie, ja idę za nią. Ani nie spojrzy na mnie, wredna małpa. Czy zawsze była taka żmijowata czy dopiero stała się taka jak się z nim spotyka, z tym od machania? Teraz nie wiem, nieważne! Jest i koniec, muszą jakoś zneutralizować ten jej milczący atak.
Bezczelnie milczy, pomiata mną, jak jej matka swoim mężem! W genach to ma, wyssała z mlekiem matki, nauczyła się dziecięciem będąc i teraz pokazuje swoją prawdziwą twarz, twarz okrutną i nieludzką jak gęba z kamienia wyciosana! Że też mnie to musiało trafić! Mam, co chciałem!
Nie dam się! Nie dam się pokonać, nie dam się zeszmacić i tak traktować na oczach tylu ludzi! I to jeszcze kobieta tak z mężczyzną postępuje! Mam swój honor, swoją godność, mam czy nie?!
Chwytam ją za ramię, zatrzymuję, odwraca się i gapi. To koniec, mówię, skoro ty robisz takie rzeczy, to rozstajemy się! Rzucam cię, żądam rozwodu i żebyś mi się więcej na oczy nie pokazywała. Patrzy na mnie i nie wiem czy zawsze miała taką twarz bez wyrazu, czy tylko teraz próbuje mnie na nasz wspólny koniec zdenerwować, wyprowadzić z równowagi, doprowadzić do zawału!
I znowu idzie, znowu macha do kogoś, a ja stoję i wiem, że to koniec.