Dziecięciem będąc oglądałem różne bajki i filmy, w których bohaterowie rozmawiali przez urządzenia wielkości zegarka na rękę. Bawiliśmy się potem gadając do własnych rąk. I raptem, po dwudziestu latach pojawiły się powszechnie dostępne telefony komórkowe. Dla mojego pokolenia był to szok. I wielka frajda, spełniły się marzenia!
Mówiąc, że dla mojego pokolenia trochę przesadziłem, ponieważ moja żona traktuje swoje komórki jak ptaki latające po wysokim niebie. Wprawdzie istnieją, wydają jakieś dźwięki, ale żeby się tym przejmować? Co to, to nie!
Jednak co jakiś czas zmuszona jest zmienić poprzedni, rozpadający się telefon na nowy, choć odnoszę wrażenie, że gdyby zaproponowali jej używanie telegrafu zamiast telefonu, z chęcią by się zgodziła. Po wydzwanianiu przez ludzi z biura obsługi o każdej porze dnia i nocy i długich namowach, żona łaskawie zgodziła się na przedłużenie umowy i nowy telefon. Teraz leży i pokrywa się kurzem. Telefon, nie żona.
Z ciekawości sięgnąłem po dokumenty przesłane przez firmę wraz z aparatem. Umowa na świadczenie usług i załączniki do niej mają razem 16 stron napisanych maczkiem, wiecie, takim komputerowym, którego bez lupy odczytać się nie da. A gdy już rozszyfrowałem parę zdań, zacząłem zastanawiać się w jakim języku została ta umowa sporządzona. Po dalszych 100 godzinach analizowania tekstu doszedłem do wniosku, że jednak jest to język polski, ale taki, którego nie rozumie sam autor tej umowy. Zastanawiałem się czy umowa została tak napisana, ponieważ firma uważa swoich wszystkich klientów za geniuszy, którzy zrozumieją każdy bełkot, czy może za debili, którzy nie zrozumieją nic a nic? Doszedłem do wniosku, że jest trzecia droga i w przeciwieństwie do polityki, ma ona swoje uzasadnienie i jest możliwa: chodzi o to, żeby klient zrezygnował z czytania umowy zaraz po nagłówku! W ten sposób nikt tego nie przeczyta i firma nie ma kłopotów ze zbyt wścibskimi klientami, którzy ewentualnie mogliby poprosić na przykład o zmianę jakiegoś paragrafu. Co byłoby przecież koszmarem!
Zostawmy umowę. W pudełku z telefonem znalazłem miniaturowe warunki gwarancji, oczywiście także wydrukowane maczkiem. Okuliści mogliby tego używać do badania wzroku, zamiast tych wielkich tablic z literkami, których układu nauczył się już każdy ślepy zawodowy kierowca.
Doszliśmy do celu: instrukcja obsługi. Równie miniaturowa co warunki gwarancji. Gdyby nie wielka podświetlana lupa, którą posiadam jeszcze z czasów, gdy zbierałem znaczki, nie dałbym rady odczytać ani jednej bukwy. Najpierw jest podziękowanie za zakupy. Następnie zastrzeżenie, że właściwie ta instrukcja i rzeczywistość mogą się różnić jak Flip i Flap a nabywca telefonu ma się tym nie przejmować. Po co w takim razie została w ogóle dołączona do telefonu?
Została dołączona do telefonu, żebyśmy mogli przeczytać co następuje: „Należy uważać, aby podczas zdejmowania tylnej pokrywy nie uszkodzić paznokci.” Tam jest to napisane, nie kłamię! Producenci telefonu to dopiero uważają swoich klientów za kretynów! Fakt, że miliony osób łamią sobie paznokcie przy otwieraniu tylnej pokrywy nie oznacza, że trzeba to zamieścić w instrukcji! To nasze paznokcie i nasza sprawa.

Z 36 stron instrukcji 19 to kolejne błyskotliwe zapisy pod tytułem „Ostrzeżenia dotyczące bezpieczeństwa”, w tym między innymi, że telefonu nie należy uszkadzać. Tak napisali, ponieważ spodziewali się, że moja żona zaraz po dokonaniu zakupu będzie chciała rozwalić telefon waląc w niego tasakiem i oblewając żrącym środkiem do czyszczenia muszli klozetowych! Być może hobby wielu ludzi jest niszczenie swoich nowych telefonów komórkowych zakupionych za ciężko zarobione pieniądze. Nie dość, że uważają nas za idiotów, to jeszcze za psychopatów.
Czytając dalej dowiedziałem się, że telefon komórkowy należy wyłączać w miejscach gdzie używanie jest zabronione, w pobliżu rozruszników serca, w szpitalach, samolotach i, uwaga, w pobliżu innych urządzeń elektronicznych. Co oznacza, że aby wykonać rozmowę telefoniczną muszę wyprawić się gdzieś daleko w pole lub głęboko w las. Tylko że tam z kolei nie ma zasięgu. Nic tylko wyrzucić bezużyteczny gadżet. O nie, nic z tego, bowiem użytkowanie baterii i jej pozbywanie się jest, tak opisano w instrukcji, jak obsługa reaktora atomowego w elektrowni jądrowej.
Skoro nie można z telefonu dzwonić, to może da się wykorzystać tych 101 dodatkowych funkcji, które posiada każdy aparat? Można na przykład zrobić zdjęcie, ale tylko w słoneczny dzień, ponieważ używanie lampy błyskowej może prowadzić do chwilowej utraty zdolności widzenia a nawet uszkodzenia wzroku. Okuliści powrócili.
Nie wiedziałem również, że w razie upadku urządzenie może się uszkodzić. Coś takiego! Zaskoczenie większe, niż uderzenie meteorytu wprost w lodówkę dopiero co wypełnioną po brzegi piwem. I kolejne: czy wiedzieliście, że telefon nie jest zabawką? Tak napisali, jak nie wierzycie to przyślę Wam ksero tej instrukcji.
Jest tam jeszcze mnóstwo obrażających każdego człowieka na ziemi sformułowań, przy których przemówienia polityków do narodu to naprawdę małe piwo.
A teraz wielki finał! Oto cytat:
„Zminimalizuj ryzyko obrażeń wynikających z powtarzających się ruchów. Ciągłe powtarzanie jednej czynności, takiej jak naciskanie klawiszy, rysowanie postaci palcami na ekranie dotykowym lub granie w gry może doprowadzić do zmęczenia dłoni, karku, ramion lub innych części ciała. Gdy chcesz używać urządzenia przed dłuższy czas, nie ściskaj go mocno, naciskaj klawisze delikatnie i rób częste przerwy. Jeśli w trakcie pracy odczujesz zmęczenie lub dyskomfort, zaprzestań używania urządzenia i skontaktuj się z lekarzem.”
Nareszcie wiem dlaczego NFZ wciąż ma za mało pieniędzy. Przecież to oczywiste, że zmuszony jest płacić lekarzom za przyjmowanie durnych nastolatków, które oczywiście nie przeczytały instrukcji obsługi swojego telefonu, bo nie umieją czytać, i nie robią nic innego jak odczuwają zmęczenie i dyskomfort od stukania paznokciem w telefon! Ich rodzice od razu wzywają pogotowie lub pędzą samochodem do szpitala, aby uratować im życie. Dziura w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia robi się coraz większa wraz z każdym nowo zakupionym telefonem komórkowym.
Miejcie więc trochę litości nad staruszkami leżącymi w szpitalach i zabierzcie swoim pociechom telefony komórkowe!