Wciąż mamy problem z opisywaniem, mówieniem i dzieleniem się własnymi emocjami i uczuciami. I to nie tylko dlatego, że wstydzimy się mówić o sobie.
Po pierwsze bardzo często mylimy to, co uważam, z tym, co czuję i zamiast „myślę, że…” mówimy „czuję, że…”. W związku z tym dochodzi do nieporozumień, a nawet kłótni, ponieważ nasi rozmówcy słyszą to, co mówimy, a nie to, co my mamy w głowach! Ponadto często mylimy emocje z uczuciami i nadajemy emocjom zbyt duże znaczenie w rozmowach, co również nie sprzyja dobremu rozumieniu i poznaniu nas przez innych.
Po drugie mylimy nasze wyobrażenie o tym, jak reakcje wywołujemy w innych z naszymi uczuciami. Czym innym jest coś czuć, a czym innym uważać, że ludzie robią albo nie robią czegoś z powodu naszego zachowania. Łatwo można niesłusznie posądzić kogoś o jakieś zachowania, a w rzeczywistości to nie rzeczywistość, a nasze wyobrażenia o niej!

Po trzecie bądźmy precyzyjni w opisach naszych emocji, stanów emocjonalnych i uczuć. Może się wydawać, że nie jest to możliwe, że opisywanie tego, co się czuje z natury jest skazane na porażkę, ale to nieprawda. Po prostu większości ludzi brakuje odpowiedniego słownictwa. Być może za mało uczy się go w szkole, w domu nie mówi się o uczuciach, a czytając książki nie zwraca się na to uwagi. I niekoniecznie ktoś ma problemy z emocjami i uczuciami, co z ich opisywaniem, wyrażaniem. Należąc do takich osób, powinnaś po prostu uczyć się odpowiednich słów na określenie tego, co czujesz. Możesz poprosić kogoś o parafrazowanie Twoich wypowiedzi, żeby dowiedzieć się czy jesteś dobrze rozumiana. Możesz wziąć słownik lub otworzyć stronę internetową ze słownikiem, poszukać odpowiednich słów i nauczyć się ich na pamięć.
Nikt nie da gwarancji, że zawsze i w każdej sytuacji precyzyjnie opiszesz swoje emocje i uczucia, ale starając się to zrobić, zwiększasz mocno swoje szanse na to, że będziesz dobrze rozumiana i nie będzie dochodzić na tym tle do nieporozumień i konfliktów.