Pobierając się, mężczyzna i kobieta stają się jednym

„Pobierając się, mężczyzna i kobieta stają się tylko jednym; główna trudność to ustalić którym.” Henry Louis Mencken

Wiele, w kontekście małżeństwa, mówi się o tym, że kobieta i mężczyzna stają się jednym, jednością, pewną całością. Jak to rozumieć? Wiele osób  twierdzi, że chodzi o to, że oboje tracą swoje tożsamości, swoje indywidualności, stapiają się w jeden organizm myślący to samo, czujący to samo, działający tak samo.

Coś tu nie gra. Gdyby tak miało być, to oboje musieliby czytać sobie wzajemnie we własnych myślach. Owszem, po wielu latach życia razem, oboje mogą przewidywać część reakcji, zachowań, toku myślenia drugiej strony. Gdy się codziennie z kimś przebywa przez kilkadziesiąt lat można nauczyć się „czytania” drugiej osoby. Co więcej, można się rzeczywiście upodobnić do żony czy męża w swoich zachowaniach, reakcjach, myśleniu na różne tematy. Zachodzi więc faktycznie coś na kształt jedności. Oczywiście tylko do pewnego stopnia, ale jednak mamy z tym do czynienia. Tym większa jest na to szansa, gdy żyją wspólnie osoby, które już na początkowym etapie były do siebie podobne, a to jest jednym z czynników sprzyjających trwałości związku. Zwolennicy stawania się jednością w małżeństwie mają więc argumenty na poparcie swojej tezy.

Oglądaj, słuchaj, ćwicz - zdobywaj nowe umiejętności online

Henry Louis Mencken zdaje się jednak w przytoczonym cytacie myślał nie tyle o tej jedności, co o walce o dominację. Sugeruje, że kobieta i mężczyzna walczą o to, które z nich narzuci swoją wersję jedności. Uważa więc, że nie dochodzi do wzajemnego upodobniania się dwojga ludzi, tylko do sporów o to, które z nich zdominuje drugie i narzuci swój styl życia, myślenia, zachowywania się. To oczywiście jest efektowne zdanie, ale być może było użyte jako żartobliwe.

Gdybyśmy przyjęli je całkowicie dosłownie i poważnie, to okazałoby się, że małżeństwo to ciągłe spory, kłótnie, walki o to, czyja wizja wygra, kto kim będzie rządził, kto będzie pociągał za sznurki. Dość pesymistyczne podejście do instytucji małżeństwa. A może realistyczne? Może tak nie tyle musi być, co w praktyce tak po prostu jest?

Leave a Reply

%d bloggers like this: