Polscy artyści zrzeszeni w czymś co się nazywa Związek Zawodowy Muzyków (nieformalna struktura), wystosowali protest przeciwko płaceniu zagranicznym artystom, czyli przeciwko koncertowi The Rolling Stones na Stadionie Narodowym 4 czerwca 2014 roku.
Choć wiadomo, że Stonsi nie zagrają, związkowcy piszą, że taka rocznica powinna „być okazją do wszechstronnej, dobrze wypromowanej w skali globalnej, transmitowanej w telewizji i internecie prezentacji dorobku polskiej muzyki”.
Nie bardzo wiem, co chcą promować, bo dobra polska muzyka jest już znana w świecie.
Żeby nie być gołosłownym a także żebyśmy byli świadomi, komu odbiła palma, oto nazwiska artystów, którzy podpisami się pod tym kuriozalnym tekstem: Krystyna Prońko, Wanda Kwietniewska, Wojciech Konikiewicz, Robert Chojnacki, Mieczysław Jurecki, Maciej Zieliński, Bogdan Gajkowski, Piotr Dubiel, Ryszard Wojciul, Piotr Szwed. Tak, to są artychy, które twierdzą, że zapełniłyby Stadion Narodowy tak jak The Rolling Stones.

Kto jak kto, ale muzycy, którzy chyba grają między po to, aby podobać się ludziom za muzykę, a nie za narodowość, powinni byli wiedzieć, co ludzie będą sądzić o ich pomyśle. I nie przekonuje mnie argument, że skoro ma to być koncert z okazji rocznicy 4 czerwca 1989 roku, to muszą na nim wystąpić polscy artyści. O takim koncercie nie zająkną się nawet światowe agencje, za to o występie Stonsów mówiłbym cały świat, przy okazji wspominając z jakiej okazji ten koncert się odbywa.
Protestujący używają zresztą języka jako żywo przypominającego ten z epoki słusznie minionej, na przykład piszą o importowanym podmiocie wykonawczym…
Sądziłem, że jakieś granice obciachu istnieją, ale myliłem się. A homo sovieticus ciągle żywy.