Kiedy dziecko staje się projektem? Symptomy tej choroby pojawiają się dość wcześnie.
Pierwsze objawy są już na etapie ciąży, która jest szczegółowo zaplanowana. Data zajścia w ciążę, płeć dziecka, data porodu. Przygotowania do przyjścia dziecka na świat są rozpisane w tabelce. Nie ma miejsca na żadne odstępstwa, wcześniactwo, opóźnienia.
Poród musi wyglądać tak, jak został zwizualizowany, dziecko, lekarze, pielęgniarki, wszyscy muszą się podporządkować rodzicom, bo w przeciwnym wypadku będzie awantura.
Dom jest przygotowany według rysunków, zdjęć i grafik w 3D. Zaczyna się kolejny etap projektu, jakim jest opieka i wychowanie dziecka. Wszystko jest zaplanowane, łącznie z kierunkiem studiów dziecka, a czasami tematem doktoratu. Rozpisane zajęcia dla dziecka od pierwszego miesiąca życia wiszą na ścianie, żeby nikt o niczym nie zapomniał. Specjalne diety i ćwiczenia zapisane na twardym dysku komputera.
Dziecko nie może być po prostu ubierane, musi być stylizowane. Każda stylizacja jest zamieszczana w social media. Podobnie jak pierwsza kupka, ząb, pójście do żłobka, przedszkola, szkół. Oczywiście wszystkie te instytucje muszą być najlepsze. Na portalach społecznościowych znajdziecie również filmiki ze wszystkich występów dziecka, zdjęcia pochwał i dyplomów. Zajęcia pozalekcyjne zajmują dziecku kolejny, po szkole, pełen etat, a wszystko to dla jego rozwoju.
Rodzice śledzą wszystkie nowinki wychowawcze, wcielają w życie wszystkie modne w danym momencie teorie pedagogiczne, radząc sobie z tym, że część z nich jest ze sobą sprzeczna.
Dziecko – projekt musi rosnąc i rozwijać się zgodnie z planem. Musi być najlepsze we wszystkim i bić na głowę swoich rówieśników w szkole i poza nią. Każde krytyczne zdanie na temat postępowania rodziców jest przyczyną zrywania kontaktów z osobami, które odważyły się coś takiego zasugerować.
Projekt: dziecko jest kontynuowany również po wyjściu dziecka z domu i obejmuje stworzoną przez niego rodzinę.
Przesadzam? Zdziwilibyście się! Rozejrzyjcie się wokół siebie, w rodzinie wśród znajomych i sąsiadów znajdziecie sporo dzieci – projektów. I żeby było jasne: nie zachęcam do bezmyślności i pójścia na żywioł w wychowywaniu dziecka.

Problem, który przedstawiłem, jest udziałem coraz większej liczby dzieci. I tkwi w nim sporo problemów i niebezpieczeństw, nawet jeśli rodzice mają dobre chęci. Celem takich zachowań zazwyczaj jest przecież chęć zapewnienia dziecku jak najlepszych warunków rozwoju, lepszego dzieciństwa, niż samemu się miało, przygotowania do podejmowania wyzwań współczesnego świata i dorosłości.
Same te cele nie są złe, ale w przypadku zrobienia z dziecka projektu, rodzice zapominają o jego indywidualności, potrzebach i możliwościach. Bo to oni ustalają, jakie dziecko ma być teraz i w przyszłości, nie zważając na to, jakie jest naprawdę, czego rzeczywiście potrzebuje i do czego się nadaje.
Taką postawą krzywdzi się oczywiście przede wszystkim dziecko, ale również innych. Tych, którzy nie podporządkują się rodzicielskim planom, nie zgadzają się na traktowanie dziecka jak konceptu korporacji na wprowadzenie na rynek nowego produktu. Wszyscy są wtedy be: dziadek, babcia, szkoła, inne instytucje.
Każdy rodzic chce, aby jego dziecko było piękne, silne, zdrowe, mądre, posiadało mnóstwo talentów i radziło sobie w życiu. W przypadku dziecka – projektu nie bierze się jednak pod uwagę, że każde dziecko jest inne, nie każde nadaje się do wszystkiego, co wymarzyli sobie rodzice, a czasami będzie to dziecko chore, niepełnosprawne. Rozczarowanie, ból, niezgoda na to, jakie dziecko naprawdę jest, to kolejne niebezpieczeństwa takiej postawy.
Obserwujemy ambitnych rodziców, których projekt w postaci syna czy córki po prostu nie wypalił, a oni ledwo są w stanie ukryć swoje rozczarowanie.
Wtedy szuka się winnych. Winę można zrzucić na dziecko i próbować projektu z następnym. Winę można zwalić na ludzi i świat wokół i mieć ciągłe pretensje, że nie rozumieją wyjątkowości dziecka. Niektórzy rodzice uważają z kolei, że to oni zawinili, że włożyli za mało pracy, źle zaplanowali życie dziecka, nie wykorzystali pojawiających się możliwości, popełnili mnóstwo błędów. Nieważne kogo obwinią, zawsze ktoś będzie przez nich skrzywdzony.
Oczekiwania, plany, marzenia, ambicje rodziców nie muszą być niczym złym, pod warunkiem, że nie przerodzą się w coś, w czym nie widać dziecka, jego potencjału, talentów, indywidualności, a jest tylko projekt. Jeszcze gorzej, gdy to wszystko rodzice robią tylko po to, aby chwalić się dzieckiem jak samochodem czy telewizorem. Tak czy tak, skutki są fatalne.
Gdy we własnym dziecku nie widzi się człowieka, tylko robota, który spełni marzenia rodziców, zaspokoi ich ambicje i sprawie, że poczują lepsi.