Książka Ziemowita Szczerka, jak sam tytuł wskazuje… mówi głównie o Ukrainie. Ale oczywiście nie da się opowiadać o tym kraju nie wspominając o innych Słowianach (jeśli w ogóle kiedykolwiek istnieli poza książkami).
Ukraina to skomplikowana historia, miłości i nienawiść, to słońce Zachodu i cień Moskwy. Również nasze relacje do dzisiaj nie są proste, momentami wyglądały jak stosunki typu wasal – chłop pańszczyźniany. Czy czujemy się lepsi od Ukraińców? Często tak to wygląda.
Nie jest łatwo pisać czy to o historii Ukrainy czy jej współczesności. Cały czas walczą tam ze sobą postsowieckość i zachodnia mentalność. Walczą metaforycznie i walczą dosłownie…

Ukraina jest zróżnicowana, podzielona, co aktualnie, w czasie wojny, widać jeszcze wyraźniej. Polacy chcieliby odgrywać na Ukrainie dużą rolę, mieć wpływ na kształtujące się państwo. Ale Ukraińcy tak jak potrzebują wsparcia, tak nie potrzebują mądrujących się polskich polityków. A Polacy na Ukrainie to pamiątka po przeszłości, momentami bardzo bolesnej. A i my mamy co pamiętać Ukraińcom…
Kim są i będą dla siebie nawzajem Ukraińcy i Polacy, tego nie wiadomo. Proces trwa, wszystko się kształtuje i zmienia.
Wiadomo jednak, że „Przyjdzie Mordor i nas zje” to dobra książka, w której obyczajowe obrazki, socjologiczne i historiozoficzne analizy zostały wrzucone w powieść drogi. Drogi znaczonej alkoholem, narkotykami, mnóstwem spotkań i wieloma rozmowami z normalnymi i dziwnymi ludźmi też. Do tego żywy, momentami ostry, język, hej przygodo, śmiałe porównania i metafory, stereotypy narodowe, ciekawostki.
Czy chcieć czegoś więcej? Oczywiście, kolejnej książki.