Być może już zauważyliście, że w Policji panuje moda na powoływanie kobiet na funkcje rzeczników prasowych. Komendy wojewódzkie, powiatowe, dzielnicowe, gminne, przy dworcach i w innych miejscach, mają swoje rzeczniczki.
Prawdopodobnie ich powoływanie odbywa się tak:
„- Panie nowy komendancie, jeszcze jest wakat na stanowisku rzecznika prasowego.
– A, no tak. A pracuje u nas jakaś kobieta?
– No kilka by się znalazło…
– To dawaj mi tu ich akta ze zdjęciami, zaraz coś wybierzemy.
I komendant wybiera.
Ale wskazana funkcjonariuszka mówi, że nie chce, bo źle się czuje przed kamerą, nie ma takich umiejętności, co by tam w tych telewizjach występować i pisać jakieś, te, artykuły, do tych tam, gazet.
Komendant jeszcze raz patrzy na zdjęcia i mówi do zastępcy:
– Ale musi być kobieta! A ta reszta to same kaszaloty!

– Ale dlaczego kobieta?- pyta zastępca.
– No prawie wszyscy mają kobiety. Bo wiadomo, kobieta to kobieta. Poza tym – komendant ścisza głos – ta jest niezła sztuka!
– No… – potwierdza również szeptem zastępca. – Jak żeśmy tę imprezę mieli na komendzie, to na zdjęciach, tych co to w internecie były, ona wyszła najlepiej.
– Właśnie! To mamy rzeczniczkę!”
I w ten sposób rzecznikiem zostaje ładna, ale nienadające się na to stanowisko kobieta. Może seplenić, może walić błędy ortograficzne w każdym wyrazie, ale zostaje rzeczniczką, bo ma look. Bo jakoś wygląda, a komendantowi jest miło mieć ładną paprotkę koło siebie.
Inni komendanci mają gorzej… Pomimo zintensyfikowanych poszukiwań nie udaje się znaleźć ładnej funkcjonariuszki, więc rzeczniczką zostaje po prostu pierwsza z brzegu. I też problem: sepleni itd., no ale to kobieta…
I codziennie ukazują się nam na ekranie twarze Policji: otwierają usta, nie można ich zrozumieć, ale Komendant się cieszy! Wszyscy mają kobiety, to on też!
A co to ma wspólnego z równouprawnieniem i kompetencjami? No cóż, sęk w tym, że właśnie niewiele…