„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” to wspomnienia Marcina Wichy, których nieszczęśliwym wyzwalaczem stała się śmierć jego matki. Przy porządkowaniu pozostałych po niej rzeczy zaczął wspominać matkę, dzieciństwo i późniejsze chwile życia matki i syna.
Główną bohaterką tych wspominków jest więc matka, osoba z ciekawym, choć czasami niełatwym, charakterem. Poznajemy jej fascynacje, obsesje i dziwactwa. Czytamy o zabawnych zdarzeniach, smutnych i takich, które wprawiały ich uczestników w konfuzję. Wicha sporo pisze o fascynacjach literackich matki i jej książkach, których nikt teraz ich nie chce, nikt ich już nie przeczyta… Pretekstem do snucia wspomnień są także jej zwyczaje, zainteresowania, książki kucharskie i przepisy, gazety, notatki. Wszystko to, co pozostaje po śmierci człowieka, a co zazwyczaj jest po prostu wyrzucane.
Autor opisuje pamiątki – czasami bardzo zaskakujące i różne bibeloty. Z naszej, żyjących, perspektywy, to jakieś śmieci, ale z jakiegoś powodu ktoś je przetrzymywał. A my zostajemy z zagadkami. A ponieważ matka Marcina Wichy lubiła, wraz z mężem, kupować dużo, to pozostało mnóstwo przedmiotów, które można było wymienić, opisać i zastanawiać się nad ich rolą w życiu zmarłej.

Pozostali bohaterowie książki to oczywiście ojciec, zmarły przed matką, dalsza rodzina, jej historia, problemy, anegdoty. Mowa także o pamięci i tożsamości , ponieważ to rodzina żydowska, więc po prostu nie ma możliwości o tym nie pisać.
Książkę czytałem 1 i 2 listopada, ale nie jestem egzaltowanym młodzieńcem, tak wyszło przez przypadek. Dobrze się stało, bo książka Marcina Wichy to nie tylko wspomnienia o matce, ale rzecz o odchodzeniu i tym, co po nas zostaje. To, do czego my jesteśmy przywiązani, do różnych przedmiotów, do których mamy sentyment, nikogo jednak nie będzie obchodziło, nikomu to się nie będzie podobało i nikomu to nie będzie potrzebne. Śmieci naszego życia zostaną wyrzucone. Można się zastanawiać czy pozostaną chociaż jakieś wspomnienia, może tęsknota… Po większości z nas nawet tyle nie zostanie, nie wspominając w ogóle o choćby niewielkiej objętościowo, ale dobrej książce. Takie jak „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”.