Tak, dobrze napisałem, proszę mnie nie poprawiać. Że tak jest – zaraz udowodnię.
Otóż, po pierwsze primo, nigdy nie wiemy czym tak naprawdę oddychamy. Cieszę się, że zawsze miałem problemy z chemią, bo gdybym wiedział czym oddycham, jak zanieczyszczonym powietrzem, niepotrzebnie bym się denerwował.
Po drugie primo, jak przebywam na świeżym powietrzu dłużej niż 15 minut boli mnie głowa. A to oznacza, że mi szkodzi na głowę.
Po trzecie primo, jak się nałykam za dużo tzw. świeżego powietrza, mam zawroty głowy, a to, gdybym na przykład pracował na dźwigu albo w cyrku, mogłyby zaszkodzić nie tylko mi, ale i moim współpracownikom.

Po czwarte primo, gdy mocno wieje, to się wszystko przewraca i może mnie uszkodzić, a więc tym samym mi zaszkodzić. Jak przewracam się sam z siebie, to przynajmniej wiem, że tak będzie i mogę się jakoś zabezpieczyć. Na przykład pić wódkę tylko na miękkim podłożu. A przed huraganem nie ucieknę i bęc!
Po piąte primo, tylko na świeżym powietrzu jakiś głupi ptaszor może na mnie nafajdać. A od guano na kurtce bardzo blisko do ptasiej grypy!
Tak więc ostrzegam po raz kolejny: świeże powietrze szkodzi!