Wiele wydarzeń i wypowiedzi sprowokowało mnie do napisania tego tekstu. Praktycznie codziennie mamy do czynienia z nową odsłoną dyskusji na temat tolerancji i nietolerancji Polaków. W większości wypowiedzi tolerancję i akceptację traktuje się zamiennie, jak synonimy. Słowa te jednak nie oznaczają tego samego, a co za tym idzie, nasze postawy i czyny również nie mogą być określane wymiennie jako tolerancja/akceptacja.
Najprościej, aby wyjaśnić różnice między tymi słowami, sięgnąć po ich słownikowe definicje.
Tolerancja:
Poszanowanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych.
Tolerancja (łac. tolerantia – „cierpliwa wytrwałość”; od łac. czasownika tolerare – „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”, „ścierpieć”) oznacza postawę wykluczającą dyskryminację ludzi, których sposób postępowania oraz przynależność do danej grupy społecznej może podlegać dezaprobacie przez innych pozostających w większości społeczeństwa.
Akceptacja
Akceptacja (z łac. acceptatio: dosł. przyjmowanie)- uznanie czegoś, aprobata, potwierdzenie czegoś, pogodzenie się z czymś czego nie można zmienić, uznanie czyichś cech postępowania za zgodne z oczekiwaniami.

Jaki wynika z tego wniosek? To, że coś toleruję, nie oznacza od razu, że to akceptuję. Akceptacja oznacza bowiem zgodę na coś, a tolerancja nie. Można bowiem tolerować występowanie jakiegoś zła, bo nie ma się na nie wpływu, ale nie akceptuje się go. Podobnie może być z biedą, chorobami czy zespołem Bajm.
Ktoś może powiedzieć, że to drobny niuans, że to tylko słowa. Nie zgadzam się z tym, bowiem za słowami, jak już wspomniałem, idą czyny, a także tych czynów interpretacje i oceny.
Istnieje wiele zjawisk, które toleruję, ponieważ nie mam wpływu na to, że istnieją, ale jednocześnie nie akceptuję ich. I gdybym miał wpływ na ich istnienie, skorzystałbym ze swoich możliwości i je zmienił albo wyrugował z rzeczywistości, która mnie otacza.
Niestety, często bywa tak, że zwolennicy tolerancji żądają od innych nie tylko tolerowania pewnych zjawisk i nie dyskryminowania ich, ale łączą to z żądaniem akceptacji. Co więcej, kto nie spełnia tego warunku, jest od razu napiętnowany. Niestety, druga strona sporu często nie jest lepsza: zamiast tolerować to, na co nie ma wpływu, żąda od innych, aby zaakceptowali jej punkt widzenia.
Na takie postępowanie wszystkich stron sporów na różne tematy światopoglądowe, nie ma mojej akceptacji.
A co Ty sądzisz na ten temat?