Można się spodziewać, że większość z nas wyrosła w tradycji zaprzeczania uczuciom. Kiedy dostawaliśmy zastrzyk i bolało, mogliśmy usłyszeć, że przesadzamy, że to wcale tak mocno nie boli. Gdy ktoś lub coś wyprowadzało nas z równowagi i mocno denerwowało, kazano nam się uspokoić albo nazywano niegrzecznym. A jeśli ktoś był na tyle odważny i szczery, żeby powiedzieć, jak bardzo nie cierpi brata, siostry czy babci, to wywoływał święte oburzenie lub wmawiano mu, że wcale tak nie jest, że przecież kocha wymienioną osobę. Dlatego może nam być trudno zrozumieć, że droga do wychowania szczęśliwego dziecka wiedzie nie przez zaprzeczanie uczuciom, ale ich akceptację.
Jakoś tak się dziwnie składa, że dla większości rodziców ważniejsze jest zachowanie dziecka niż jego wewnętrzne odczucia i przeżycia. Tymczasem dobre zachowanie jest wynikiem radzenia sobie z różnymi uczuciami i poczucia zrozumienia ze strony najbliższych. Kiedy wmawiamy dziecku, że nie boli, że nie ma powodów do zdenerwowania, że nie powinno być smutne, że nic strasznego się nie stało to tak, jakbyśmy mówili „nie czujesz tego, co czujesz”, „wiem lepiej, co czujesz”, „nie masz powodu, by czuć się tak, jak czujesz”. Ignorowanie lub negowanie uczuć powoduje, że dziecko czuje złość, smutek, brak zrozumienia, niepewność, zagubienie. Nie wie, komu wierzyć: sobie czy mamie, która mówi coś zupełnie innego od doświadczanych emocji. Spróbuj sobie wyobrazić, że ktoś nas tak traktuje. Przeżywamy coś, a ktoś zaprzecza, ignoruje lub wyśmiewa. Co czujesz? Zawsze warto sobie wyobrazić, co dziecko może czuć w danej sytuacji, wczuć się w jego uczucia i emocje.
Taka postawa nazywa się empatią.
Czasem nie akceptujemy uczuć dzieci, ponieważ mamy problem z akceptacją własnych odczuć i przeżyć.
Do najczęściej popełnianych błędów w tym zakresie należą:
1. Zaprzeczanie uczuciom dziecka.
To wmawianie dziecku, że nie czuje tego, co czuje, np.
a) – Bardzo mnie bolało
– Wcale nie tak bardzo, nie przesadzaj
b) – Boję się ciemności
– Nie przesadzaj, ile tym masz lat, zachowujesz się jak małe dziecko
c) – Ale tu gorąco
– Nieprawda, nie zdejmuj swetra, tu jest chłodno
d) – Nie cierpię siostry!
– Jak możesz tak mówić. Musisz ją kochać! To przecież twoja siostra!
Skutki zaprzeczania uczuciom dziecka zostały już omówione. Warto jeszcze raz je przeanalizować, aby przy następnej okazji wykazać się empatią i zareagować we właściwy sposób.
2. Filozofowanie
Polega na rzucaniu wyświechtanych zdań typu „takie jest życie”, „życie jest brutalne” itd. Wypowiedzi takie nie przynoszą poczucia zrozumienia, a mogą jeszcze bardziej zdołować lub zdenerwować.
3. Udzielanie rad
Można zapytać, co jest złego w udzielaniu rad. Przecież robimy to po to, żeby dziecku pomóc.
a) – Jestem głodny.
– To coś zjedz.
b) – Jest mi zimno.
– To nałóż sweter!
c) – Pokłóciłam się z koleżanką.
– To się przeproście i pogódźcie!
Kiedy udzielamy rady, nie dajemy dziecku możliwości na samodzielne poszukiwanie rozwiązania, na zastanowienie się nad tym, co można zrobić w danej sytuacji. W końcu dziecko może przyjąć postawę pytania o wszystkie sprawy. Będzie ciągle potrzebować pomocy. Nie będzie się starało, bo nie będzie wierzyło, że cokolwiek potrafi czy umie. Ale może być też odwrotnie. Dziecko może mieć dość naszego wtrącania się, pouczania, pilnowania itd. Pojawi się w nim potrzeba robienia na przekór, udowodnienia, że się potrafi samemu. Czasem takie „na przekór” jest naprawdę opłakane w skutkach.

I tu znów warto się odwołać do naszego własnego doświadczenia i empatii. Czy lubimy, kiedy nam ciągle udzielają rad szefowie, rodzice, teściowie, mąż, żona i inni? Nie czujemy wtedy, że skoro tak mówią, to znaczy, że mają nas za co najmniej nieco głupszych od siebie? Dlaczego więc to samo fundujemy naszym dzieciom?
4. Pytania
Pewnie przypominamy sobie niejedną sytuację, kiedy doświadczamy przysłowiowego szału i mamy wrażenie, że jeszcze chwila i szlag nas trafi, a tu ktoś zaczyna przesłuchanie jak w komisji śledczej:
– dlaczego tak zrobiłaś?
– po co to powiedziałeś?
– skąd wziąłeś taki głupi pomysł?
– jak to się dokładnie stało?
– kto zaczął? itd.
Takie pytania to ostatnia rzecz, na którą mamy w takiej chwili ochotę. Z dziećmi jest podobnie. Kiedy są wzburzone, a my zaczynamy zadawać setki pytań, denerwują się jeszcze bardziej. Czasem dodadzą jeszcze „Ty nic nie rozumiesz” i rozmowa się urywa. Trudno jest namówić rodziców, aby poczekali, aż dziecko samo będzie chciało opowiedzieć o tym, co się stało. Sami sobie jednak życzylibyśmy takiego zrozumienia ze strony otoczenia i dania nam czasu na uspokojenie.
5. Obrona drugiej osoby
Dotyczy to sytuacji, kiedy rodzic zaczyna tłumaczyć i bronić zachowania osoby, o której mówi dziecko, np. „Nauczyciel był pewnie zmęczony i dlatego nie pomógł ci w zadaniu”, „Tata miał chyba ciężki dzień w pracy i dlatego na ciebie nakrzyczał”.
Nawet jeśli mamy rację, to i tak nie dajemy w ten sposób dziecku poczucia,
że je rozumiemy. Gdybyśmy opowiadali przyjacielowi o naszym konflikcie
z szefem, a on zacząłby tłumaczyć jego zachowanie, a nawet udowadniać,
że w sumie nie mógł inaczej postąpić, to z pewnością bylibyśmy rozczarowani lub oburzeni.
6. Żal, litość
Ponoć niektórzy lubią, jak ktoś się nad nimi lituje. Większość jednak ludzi przyjmuje słowa litości jak oznakę, że jest godnym pożałowania, taki biednym, słabym małym człowieczkiem, któremu nic się nie udaje. Jeżeli stosujemy taki żal i politowanie względem dzieci, to nie tylko mu nie pomożemy, ale możemy odebrać wiarę we własne siły. Dziecko może się poczuć bezwartościowe
i niezaradne, a przecież nie o takie uczucia nam chodzi.
7. „Psychoanaliza”
To zachowanie, w którym rozkładamy sytuację i motywację osób na czynniki pierwsze. Bawimy się (najczęściej nietrafnie) w psychoanalityka próbującego wymyśleć jakieś mądre psychologiczne uzasadnienie. Zarówno dzieci, jak
i dorośli biorą taką wypowiedź za zwykły bełkot i tracą ochotę na dalszą rozmowę.
Jak inaczej zareagować na zdania typu:
„A może zdenerwowałaś się na swoją koleżankę, ponieważ podświadomie kojarzy ci się ona z twoją matką, z którą nigdy nie miałaś dobrych stosunków. Może to przeniesienie tych kontaktów” itd. itp. A koleżanka zdenerwowała Cię czymś konkretnym, np.: zrzuceniem na Ciebie winy za niewykonane przez nią zadanie…
Pewnie często popełniamy wyżej wymienione błędy i zachowujemy się tak, jak zostało to opisane. Nie przynosi nam to jednak rozwiązania problemów. Raczej jesteśmy coraz bardziej zdenerwowani na dziecko i odwrotnie. Zamiast zrozumienia pojawia się narastająca stopniowo wrogość i obcość.
Można (i trzeba) zmienić swoje kontakty z dziećmi. Sposoby i techniki ułatwiające rozumienie i akceptację uczuć naszych pociech zostaną omówione w drugiej części. Zapraszam.
Izabela Pufal
Izabela Pufal – z wykształcenia pedagog, z dodatkowymi specjalizacjami w zakresie nauk o rodzinie i pedagogiki korekcyjno –kompensacyjnej, pracownik poradni psychologiczno – pedagogicznej, autorka książki „Spróbuj mnie zrozumieć”. Posiada kilkunastoletnie doświadczenie w bezpośredniej pracy z ludźmi i udzielaniu im pomocy w różnych trudnych sytuacjach życiowych.