Uczucia dzieci
Po omówieniu błędów wynikających z nieumiejętnego radzenia sobie z dziecięcymi uczuciami czas przejść do promocji właściwych postaw i zachowań, które pomogą wspierać emocjonalny rozwój naszych dzieci.
Kiedy akceptujemy uczucia dzieci tworzymy zdrową, pozbawioną pewnej rywalizacji atmosferę. Tu żadna ze stron nie ma racji i żadna się nie myli. Godność każdego zostaje uszanowana i nienaruszona. Powinniśmy traktować uczucia dzieci z równym zaangażowaniem i troską jak podchodzimy do zranień fizycznych. Gdy dziecko się skaleczy, opatrujemy ranę i zabezpieczamy plastrem lub bandażem itd. Zranienia emocjonalne należy traktować równie poważnie, choć nie musi ich być widać ani na pierwszy ani na drugi rzut oka. Jak to zrobić? Najlepiej stosując podane wskazówki.
1. Słuchaj dziecka bardzo uważnie!
To podstawa sukcesu. Dzieci bardzo często skarżą się na to, że rodzice nie mają dla nich czasu. A nawet, gdy słuchają, to tak naprawdę próbują tylko robić wrażenie słuchających. Mówią, że mogą jednocześnie słuchać i oglądać telewizję albo słuchać i czytać gazetę. Dzieci od razu wyczuwają brak chęci do rozmowy. Wiedzą, że rodzic chce odbębnić swój obowiązek i mieć w końcu święty spokój. Jeśli więc rzeczywiście chcesz pomóc dziecku w radzeniu sobie z własnymi uczuciami, zacznij słuchać go naprawdę uważnie. Zostaw wszystko, co może przeszkadzać (np. wyłącz telewizor) i nawiąż z dzieckiem kontakt wzrokowy. Usiądź, przyklęknij lub stań tak, abyście mogli swobodnie patrzeć sobie w oczy na jednej wysokości. Kiedy stoisz nad dzieckiem i musi ono patrzeć na Ciebie do góry, nieświadomie wytwarzasz dystans i utrwalasz relację opartą na niedającej poczucia bliskości i ciepła wyższości. Jako dorosły często irytujesz się na osoby, które nie potrafią lub nie chcą Cię słuchać. Dzieci odbierają to naprawdę bardzo podobnie. Czują się wtedy odrzucone i niezrozumiane.
2. Zaakceptuj uczucia dziecka.
Czasem wystarczy tylko powiedzieć „rozumiem” lub potwierdzić to bez słów (mhm, mmm). Pomocą mogą też okazać się westchnięcia typu och! Zdarza się, że tak naprawdę niczego nie trzeba mówić. Dziecko doskonale wyczuwa, czy nasze nastawienie do niego jest szczere. Zrozumienie i zaakceptowanie uczuć dziecka nie może przybierać formy wyuczonego, chłodnego tekstu, ale też nie może opierać się na przesadzie. Dzieci nie znoszą jednego i drugiego. Łatwiej jest zaakceptować uczucia, które nie budzą w nas jakiegoś wewnętrznego sprzeciwu. Dużo trudniej poradzić sobie, gdy dzieci wyrażają negatywne uczucia w stosunku do ojca, babci, rodzeństwa. Przecież każdego dotkną słowa typu „nienawidzę cię!”, skierowane wprost do niego przez własne dziecko. Lepiej jednak, zamiast wpadać w złość czy rozczarowanie, powiedzieć „Nie lubię, gdy tak mówisz. Jeżeli jesteś o coś zły, powiedz mi to w inny sposób. Wtedy będę mógł ci pomóc.” Takie słowa jasno wytyczają granice, ale też dają poczucie bezpieczeństwa, nie powodują odrzucenia.
3. Określ uczucia dziecka.
Czasem nie jest to takie łatwe, ponieważ sami mamy problem z nazywaniem własnych uczuć i emocji. Dziecko poczuje ulgę, gdy okaże się, że mama czy tata rozumieją je, wiedzą, co przeżywa, że na ten cały chaos, którego doświadczają, jest jakaś konkurenta nazwa, czyli że obszar ten został już jakoś oswojony.
Jak określać te uczucia?
Najprościej, jak to tylko możliwe:

– Widzę, że cię to zasmuciło.
– Ale jesteś przez to zły!
– To denerwujące!
– Nie dziwię się, że jest ci teraz bardzo przykro.
Nie bójmy się nazywać uczuć dzieci. Niektórzy rodzice, chcąc uchronić dziecko przed przykrymi emocjami, próbują zaczarować rzeczywistość i wmawiać dziecku, że jest inaczej. Ale to przecież nie zmieni faktu, że dziecko czuje to co czuje. Dodatkowo poczuje się niezrozumiane, i to przez najbliższych. Każdy kochający rodzić pragnie, kto wie czy nie najbardziej na świecie, aby jego dziecko było szczęśliwe. I z tym oczywiście nie ma co dyskutować. Natomiast nie wymagajmy od dzieci, żeby cały czas były szczęśliwe, bo przecież jest to po prostu niemożliwe. Każdy przecież czasem przeżywa ciężkie chwile. Uczmy dzieci radzić sobie w takich momentach, zamiast powodować pojawienie się poczucia winy, że nas zawiodły, bo nie są takie szczęśliwe, jak byśmy chcieli. Kiedy dziecko widzi, że matka obarcza się winą na przykład za jego smutek i z przesadą obwinia siebie, to bierze odpowiedzialność na siebie i jest mu wtedy jeszcze gorzej. Oprócz kłopotu, z którym musi się uporać, ma jeszcze jeden dodatkowy – to przeze mnie mama jest smutna.
Jak widać, to błędne koło, które przerwać może jedynie rodzic akceptując uczucia dziecka. Możemy także uświadomić dziecku, że normalną sprawą jest żywić dwojakie uczucia do jednej osoby, np. że można kochać brata, który jednak czasem nas wkurza. Nie musi być więc wyboru albo (miłość) albo (złość), tylko jedno i drugie razem.
Kiedy rodzice potrafią akceptować uczucia swoich dzieci, są przez nie bardziej kochani. Dzieciom łatwiej jest znieść cierpienie i stawić czoła problemom. Czują, że mają wsparcie i zrozumienie, które jest im potrzebne. Z kolei rodzice czują się potrzebni i silni, a to przecież takie ważne. Nie musimy podzielać uczuć dziecka, tylko je zrozumieć i zaakceptować. Nie pytajmy też, dlaczego czuje to co czuje, bo najczęściej nie wie. Takie pytanie spowoduje jeszcze większe zakłopotanie i frustrację. Pytanie „dlaczego” może też prowadzić do poczucia winy, bo to tak, jakby musiało się z czegoś tłumaczyć. A przecież nie o to nam chodzi. Musimy walczyć z pokusą, żeby jak najwięcej wiedzieć i mówić. To nie w ilości wypowiadanych słów leży sukces wychowawczy. Szukanie odpowiedzi na pytanie „dlaczego” może utrudniać przemyślenia na temat sposobów poradzenia sobie z całą sytuacją.
Gdy akceptujemy uczucia dziecka wzmacniamy jego poczucie sprawczości i wartości. Dziecko radzi sobie samo i jest z siebie dumne. Ucząc dziecko kontaktu z własnymi emocjami i uczuciami budujemy w nim podstawę do stawiania czoła życiu i wszystkiemu, co ono z sobą niesie. Dziecko potrafi wymyśleć rozwiązanie, gdy poczuje się zrozumiane.
Kiedy akceptujemy uczucia, dzieci łatwiej zgadzają się na ograniczenia, jakie im stawiamy. Paradoksalnie mamy wtedy mniejszy problem z dyscypliną. Niektórym dzieciom łatwiej jest przelać uczucia na papier, niż o nich mówić. Jeśli więc Twoje dziecko, poproszone o to, by namalowało, jak wielką czuje złość, szybciej poradzi sobie z tą emocją przez wygryzmolenie jej na kartce papieru, może warto będzie częściej stosować taki sposób.
Są też dzieci, które nie chcą rozmawiać o swoich uczuciach. Nie naciskajmy ich. Bądźmy jednak przy nich. Nasza obecność jest wtedy na wagę złota. Czasem wystarczy razem posiedzieć czy przytulić, żeby dziecku przynieść ulgę. Dodatkowo będzie wdzięczne, że uszanowaliśmy jego potrzebę milczenia.
cdn.
Izabela Pufal
Na podstawie: Adele Faber, Elaine Mazlish: Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły. Media Rodzina of Poznań. 1998 r.