Wspólny profil na Facebooku pierwszym krokiem do rozstania? Czy ja aby nie przesadzam?
„Oj tam, oj tam! Po prostu tak się kochamy, że mamy wspólny profil na Facebooku i nikt nam nie zabroni!”
Oczywiście, że nikt nie zabroni, ale pośmiać się można. Może jednak nie powinniśmy nikogo wyśmiewać. W takim razie zastanówmy się, co takiego mówi wspólny profil jej i jego na Facebooku czy tam jakimkolwiek innym portalu społecznościowym.
Najpierw zajmijmy się stroną praktyczną. Czasami trudno odnaleźć na portalu osobę, która postanowiła mieć profil ze swoją ukochaną i nazwać go coś w stylu Joluś i Kotuś Nowak. A jak już odnajdziemy taką parkę, co to nawet w wirtualu rozstać się nie może, to jest problem w wysyłaniu wiadomości. Bo one oczywiście dochodzą, ale do obydwojga naraz. Każde z nich ma dostęp i do postów, i do wiadomości. A pamiętajmy, że social media służą już teraz nie tylko do kontaktów prywatnych, ale również służbowych. Jak więc przesłać informacje przeznaczone dla jakiejś Madzi, skoro zaraz jej Januszek też będzie miał do nich dostęp?
A może właśnie o to chodzi. Może zakładanie wspólnego konta na Fejsie czy gdziekolwiek indziej nie zawsze jest wyrazem braku dojrzałości, młodego wieku, czy też chęcią pokazania całemu światu jak to Pysiaczek z Misiaczkiem mocno się kochają?

Widząc wspólne profile często mam podejrzenia, że założono je po to, żeby ktoś kogoś mógł kontrolować. Ona jego, on ją lub obydwoje siebie nawzajem. Brak zaufania, podejrzliwość, zazdrość mogą być czynnikami skłaniającymi do zakładania wspólnych kont. A nuż jakiś kolega będzie ją podrywał! A nuż jakaś pinda będzie przesyłać jemu jakieś zdjęcia! Tak sobie pewnie niektórzy myślą i podstępem, albo argumentem o wielkie i nieskończonej miłości, doprowadzają do założenia jednego profilu na Facebooku. Pełna kontrola gwarantowana, w końcu spokojna głowa, nie ma się już czym martwić.
Czasami ktoś się na to zgadza dla świętego spokoju. „Nie mam nic do ukrycia, więc miejmy już to wspólne konto i w końcu przestań o tym gadać!”
Nie, tak łatwo nie ma: zazdrośnik zawsze znajdzie powód, żeby być zazdrosnym i uprzykrzać życie drugiej osobie. Zawsze znajdzie powód, żeby się zamartwiać i wymyślać argumenty, dla których poszerza zakres swojej kontroli nad dziewczyną, żoną, chłopakiem czy mężem.
Jest też inna wersja: profil ma jedna osoba, a druga prosi ją o hasło „Żeby sobie pooglądać co tam inni wstawiają, bo swojego nie będę zakładać tylko po to, nie?”. Proszą o dostęp do profilu z ciekawości, tylko czym się tak naprawdę interesują? Co chcą sprawdzać? Gdzie zaglądać? Jakie wiadomości czytać?
Oczywiście, że znajdą się pary mające wspólne konto ot tak, bez ukrytych powodów. I wcale takie rozwiązanie nie musi oznaczać, że zazdrość i brak zaufania zniszczą ich związek. Wiem jednak, że część osób nawet nie zdaje sobie sprawy z jakiego powodu ma jeden profil z ukochaną osobą.
Niby nic, takie wspólne konto na Facebooku, ale ile może powiedzieć o ich właścicielach…