Przyjąć czyjąś perspektywę oznacza próbować wejść w jego skórę i spojrzeć na coś lub na kogoś z punktu widzenia innej osoby. Wejść w czyjeś buty i zobaczyć świat tak, jak widzi to inna osoba. Przyjęcie czyjejś perspektywy wiąże się z empatią, czyli zdolnością odczytywania, rozumienia czyichś emocji, uczuć.
Dorośli bardzo często mają problem, aby spojrzeć na otaczającą rzeczywistość z perspektywy dziecka. A to pomogłoby zrozumieć jego zachowania i tok myślenia. Często dla dorosłych niezrozumiały, a przez to niepotrzebnie wywołujący zdenerwowanie i konflikty.
Zacznijmy od potraktowania tego powiedzenia dosłownie. Nie zawsze pamiętamy, że dziecko jest mniejsze od dorosłych, niższe, nie widzi wszystkiego, nie jest w stanie widzieć tego, co widzą wyższe osoby dorosłe. A mimo to wymagamy od dzieci, aby widziały i słyszały to co my, dorośli.
Pamiętać również trzeba, że dziecko nie jest w stanie zarejestrować i przeanalizować tylu bodźców dochodzących z zewnątrz, ile potrafi dorosły. A wymagamy, żeby dziecko wszystko widziało, słyszało, zapamiętało i analizowało na bieżąco to, co je spotyka.
Przyjęcie perspektywy dziecka to również pamiętanie, że dziecko nie posiada tak dużej wiedzy i doświadczenia, ile posiadają osoby dorosłe. Często wychodzi to w rozmowach, kiedy osoby dorosłe irytują się, że dziecko nie wie tego, tamtego, nie rozumie wielu rzeczy i w ogóle „nie ma czasu na tłumaczenie ci wszystkiego, idź się pobaw!”. Zapominamy, że dziecko nie musi wiedzieć i rozumieć tyle, ile my, ponieważ… jest dzieckiem! Uczy się dopiero, nabywa doświadczeń i im więcej będzie je miało, tym łatwiej będzie mu rozumieć świat i ludzi. Jest to jednak proces trwający nie miesiące, a lata.

Można również przytoczyć tu przysłowie „Zapomniał wół, jak cielęciem był”. My, dorośli zapominamy, jacy byliśmy jako dzieci. I nie przytaczajmy obrazu samego siebie, jaki mamy teraz, czyli „byłem grzeczny, mądry, sprawny, dostawałem same piątki i słuchałem dorosłych”. Idealizujemy samych siebie, również tych z okresu dzieciństwa i młodości. Przypomnijmy sobie jacy naprawdę byliśmy, a nie jakich chcielibyśmy widzieć siebie w dzieciństwie. Będzie nam łatwiej zrozumieć dzieci pamiętając, że wiele rzeczy i spraw było dla nas niezrozumiałych, trudnych do pojęcia, świat wydawał się bardzo skomplikowany, a zachowania ludzi bezsensowne z punktu widzenia dzieciaka.
Dla zilustrowania trudności, jakie mają dorośli z przyjęciem perspektywy dziecka, przywołajmy przykład z życia wzięty. Urodziny, Wielkanoc, Dzień Dziecka, Boże Narodzenie. Okazji, aby dać dziecku prezent, jest w ciągu roku więcej. Część rodziców daje swoim dzieciom prezenty, które oni uważają za potrzebne, ładne, praktyczne, takie, które się dzieciom spodobają. A potem następuje moment zdarcia opakowania z prezentu i… dziecko jest rozczarowane. A dorośli zdumieni, jak dziecko mogło nie docenić takiego prezentu jak skarpetki, sweterek czy takiej ładnej lalki lub samochodziku. Problem w tym, że prezent kupowany był z perspektywy dorosłego, bez wzięcia pod uwagę, że dziecko nie widzi potrzeby posiadania kolejnych skarpetek, lalki czy samochodziku, które mu się nie podobają, bo podobają mu się inne.
Pamiętajmy, że dzięki przyjęciu perspektywy dziecka możemy uniknąć wielu nieporozumień, niepotrzebnych nerwowych dyskusji, zdenerwowania dzieci i własnego także, a nawet kłótni i awantur. A poza tym będzie przecież miło lepiej rozumieć własne dziecko i jego zachowania.
Iza i Przemek Pufal
Książka Izy: „Spróbuj mnie zrozumieć”
Bardzo dobrze się czyta. Dla mnie to temat jak najbardziej ciekawy. Zawsze z perspektywy czasu widzimy niemal wszystko inaczej,coś zrobilibyśmy lepiej lub to co robiliśmy było niepotrzebne. To prawda, że spojrzec oczami dziecka, jakby stanac za nim i odbierać świat, jest niezwkle ważną umiejętnościa w procesie wychowawczym. Szkoda, że wielu rodzicom brakuje tego daru lub chęci.
Właśnie – dużo zależy od chęci. Trzeba o tej sprawie pamiętać i stosować codziennie. Wydaje się trudne, ale z czasem wchodzi w krew, staje się nawykiem.