A zadzwonię sobie do telewizji i premiera
Tylko w kilku ostatnich dniach usłyszałem kilka przykładów, no właśnie czego, chyba naszego zidiocenia, jakiejś nieporadności, albo lenistwa umysłowego.
Spadł śnieg. Dużo śniegu. I zawiało drogi. Mieszkańcy odciętych od świata wiosek zamiast zbluzgać swoich samorządowców, chwytają za telefon i dzwonią do dziennikarzy a ci pytają premiera prawie czterdziestomilionowego kraju o kilka nieodśnieżonych dróg.
Posłowie pracują nad rozporządzeniem, którym chcą zakazać sprzedaży w sklepikach szkolnych śmieciowego jedzenia. Do tej pory sądziłem, że da się to załatwić rozmową rodziców z dyrektorem szkoły, ale okazuje się, że potrzebni są do tego posłowie czterdziestomilionowego kraju.
Minister Zdrowia w jednym z rozporządzeń wpisał zasadę szacunku i życzliwego traktowania pacjentów, której mają przestrzegać lekarze i personel medyczny. A ja głupi myślałem, że to jest normalne, że wszyscy wszystkich traktują z szacunkiem i życzliwością. A jednak lekarzy musi wychowywać Minister Zdrowia czterdziestomilionowego kraju.

Do tej pory mi się to nie zdarzyło, ale gdy zapcha mi się muszla klozetowa, to pierwsze co zrobię, to zadzwonię do dziennikarzy i premiera. Bo to przecież skandal, żeby zapychał mi się kibel! To jest możliwe tylko w Polsce! I media powinny się tym zająć, a także chociażby jakiś minister, a najlepiej sam premier!
Niezależnie od tego, kto rządzi, niezależnie od tego, jak błaha jest sprawa, coraz częściej ludzie zamiast pomyśleć i działać, walą jak w dym do mediów i rządu. Za każdym razem zastanawiam się czy to jest lenistwo, czy głupota, czy też jeszcze inne, do tej pory nieopisane, zjawisko psychologiczne. Podałem tylko przykłady, a bzdur, którymi zajmują się posłowie, rząd, media, jest coraz więcej. Społeczeństwo wyobraża sobie, że wszystko jest ważne, że moja sprawa jest najważniejsza, choćby to był ból głowy, to niech się nim zajmie rząd i media!
Być może w jakimś małym kraju premier zajmuje się czyimś rozwolnieniem, a media opisują je i dają poglądowe zdjęcie na pierwszą stronę i wywiady we wszystkich programach informacyjnych, ale czy tak musi być czterdziestomilionowym kraju?! Może osoby zgłaszające różne bzdurne problemy „na szczebel krajowy”, jak to się kiedyś mówiło, są niekochane, nierozumiane przez najbliższych? A może jednak są leniwe? A może niezbyt rozgarnięte? Czy naprawdę takie podstawowe sprawy jak szacunek dla innych i życzliwość muszą być wpisywane w akty prawne?!