„Życiorysta dwa” miał oczywiście swój początek w „Życioryście”, ale ponieważ nie jest to saga rodziny Popieprznickich, to można te książki czytać w dowolnej kolejności. Ja mając za sobą lekturę „Życiorysty” wiedziałem, czego się spodziewać, ale tego co znalazłem w „Życiotysta dwa” się nie spodziewałem!
Książka został podzielona na trzy części. Pierwsza to biografie takich ludzi jak Hrabal, Miłosz, Schwarzenbach, Wilczyńska i Korczak, rodzina Mannów, Stryjeńska, Skłodowska. W przypadku tego autora nie jest ważne o kim pisze, bo przecież można książki, na podstawie których napisał te teksty, przeczytać samemu. Ważne jest, jak on to napisał i dlaczego nie możemy się oderwać od czytania!

„W stronę prozy”, czyli trzecia część książki, to krótkie i jeszcze krótsze teksty. Które można nawet wziąć za wspomnieniowe, bo jak podmiot nazywa się Rudnicki to jak inaczej? Ale nie da się uwierzyć, że to, o czym czytamy, może spotkać człowieka. Co jest prawdą, a co zmyśleniem? Nie to jest ważne! Ważna jest fraza, pomysł, zdania, które mogą mieć jednego pana – Rudnickiego. Złośliwie nie daję tu cytatów, żebyście sięgnęli i przeczytali! Wyjęcie jednego zdania na przykład z tekstów o dzieciństwie czy miłości, obserwacji z okna czy spożywaniu alkoholu z niejakim Kuczokiem byłoby jak seks z przez dziurkę od klucza. Coś tam można, ale generalnie boli.
Janusz Rudnicki w „Życiorysta dwa” nie tylko jest ironiczny i zabawny, ale również liryczny, wzruszający, walczący, chociaż to ostanie najrzadziej.
Się nie da. Nie da się opisać pisania tego Rudnickiego Janusza, który po raz kolejny pokazał, że jest najlepszym pisarzem na świecie! Nie, to taki żarcik, ale jego książki to lektura obowiązkowa. Czekam z niecierpliwością na książkę tylko z jego opowiadaniami. A może będzie powieść?